28 grudnia 2018, honeybadger

Miejscowa redukcja tłuszczu – czy to rzeczywiście mit?

Powolny proces odzierania branży fitness i okołotreninigowego świata z mitów trwa. Ostatnie pięć lat to prężny rozwój praktyk opartych na nauce i powolne odejście od mocno zakorzenionego kultu autorytetów. Traci więc znaczenie to, co robił i twierdził Arnold lub inny kulturysta złotej ery, a zyskuje to, co działa na ogół populacji i znajduje swoje poparcie w dynamicznie przyrastającej literaturze.

 

Jedną z takich niepotwierdzonych do tej pory koncepcji oraz jednocześnie taką, która cieszy się ogromną popularnością jest możliwość pozbywania się tkanki tłuszczowej miejscowo (zazwyczaj chodzi o tą, z którą wyjątkowo ciężko jest nam się pożegnać). Znajduje to swój wyraz w setkach rutyn i treningów, których celem jest wyszczuplenie i wymodelowanie określonych części ciała (najczęściej pośladki i uda dla kobiet, dolne partie brzucha i boczki dla mężczyzn). Literatura dość jednoznacznie do tej pory wskazywała na to, że tłuszcz tracimy globalnie tj. z całego ciała i jest to funkcja deficytu kalorycznego. Oznacza to, że wykonanie tysiąca brzuszków przybliży nas do naszego celu utraty tkanki tłuszczowej z brzucha (i nie tylko), ale tylko przez udział tego ćwiczenia w wytworzeniu deficytu kalorycznego, nie zaś ze względu na miejscową mobilizację tkanki tłuszczowej. Naturalnie więc, w celu usunięcia opornej tkanki tłuszczowej rekomendowane są dieta czy też trening aerobowy jako skuteczne i sprawdzone narzędzia pomagające osiągnąć ujemny bilans kaloryczny.

 

Niedawno jednak pojawiło się badanie stojące w kontraście z obecnie panującym konsensusem, które rzuca nowe światło na ten interesujący fenomen oraz sugeruje, że być może zbyt pochopnie wysłaliśmy do lamusa miejscowe pozbywanie się tkanki tłuszczowej. 16 kobiet nieposiadających doświadczenia z treningiem siłowym, zostało podzielonych na dwie grupy, które składały się z 8 osób. Pierwsza grupa wykonywała trening oporowy góry ciała, a następnie 30 minut treningu aerobowego dla dołu ciała. Natomiast grupa druga wykonywała trening oporowy dołu ciała, a potem 30 minut treningu aerobowego góry ciała. Eksperyment trwał 12 tygodni, przez które obie grupy ćwiczyły trzy razy w tygodniu. Sam trening, odpoczynek, intensywność oraz objętość treningu siłowego były takie same dla obu grup. Trening aerobowy odbywał się na poziomie 50% VO2 max i był wykonywany natychmiast po treningu siłowym. Zmiany kompozycji ciała badanych kobiet były mierzone za pomocą kaliperów oraz DEXA (absorpcjometria podwójnej energii promieniowania rentgenowskiego) skanu. Obie grupy straciły podobną całkowitą ilość tkanki tłuszczowej, jednak interesujące jest to, z którego miejsca ten tłuszcz pochodził. Okazało się bowiem, że obie grupy straciły zauważalnie więcej tłuszczu z części ciała korespondującej z  treningiem siłowym, który poprzedzał trening aerobowy, tzn. grupa trenująca siłowo dół ciała straciła więcej tkanki tłuszczowej z dołu ciała, natomiast grupa trenująca górne partie wyszczupliła w większym stopniu górę ciała.

 

Tłuszcz jako źródło energii ma charakter systemowy, w procesie lipolizy zostaje uwolniony do krwiobiegu w postaci wolnych kwasów tłuszczowy oraz glicerolu gdzie jest wychwytywany przez potrzebujące tkanki, co zasadniczo przeczyłoby sensowi miejscowej redukcji. Jednocześnie jednak, intuicyjnym wydaje się, że tłuszcz będzie mobilizowany z miejsca znajdującego się lokalnie przy ćwiczonych mięśniach, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę ich silne przekrwienie w czasie treningu, co powinno ułatwiać cały proces. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by zmobilizowane kwasy tłuszczowe zostały ponownie zmagazynowane. W tym właśnie miejscu szczególnie istotną rolę odgrywa unikatowy protokół tego badania, łączący trening siłowy oraz trening aerobowy o niskiej intensywności. Proponowany mechanizm miejscowej redukcji wyglądałby więc następująco: trening oporowy pozwala zmobilizować tkankę tłuszczową lokalnie z miejsca, które ćwiczymy, następnie trening aerobowy pozwala nam spalić wcześniej uwolnione kwasy tłuszczowe co zapobiega ich ponownemu zmagazynowaniu.

 

Choć rezultaty powyższego eksperymentu są bardzo interesujące, należy pamiętać, że to tylko jedno badanie, w którym próba badawcza wynosi zaledwie 16 osób. Uważamy, że musimy poczekać na kolejne badania dotyczące tego tematu, zanim wyciągniemy jakieś konkretne wnioski. Niezależnie od tego czy możemy pozbywać się tkanki tłuszczowej miejscowo, nadal najistotniejszym fundamentem utraty tłuszczu pozostaje deficyt kaloryczny. Przy odpowiednio długim i systematycznym deficycie kalorycznym nie ma miejsc opornych na utratę tłuszczu. Potrzebna jest tylko cierpliwość 🙂 .

 

BIBLIOGRAFIA
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/28497942